piątek, 27 stycznia 2012

zadzwonił telefon, czy pasuje mi środa godzina 12, w tej sytuacji nie mogłem odmówić, tej firmy nie brałem pod uwagę, wysłałem tam swoją ofertę bez większego przygotowania, często bywa tak że zrobienie czegoś od niechcenia przynosi zaskakująco pozytywny efekt, jeśli się spinam rzeczywistość zaczyna płatać niespodzianki, to ja, tak to ja zaczynam nawalać w takich momentach, momentach kluczowych, momentach, które są decydujące. stojąc na torze w kręgielni kiedy ostatni rzut decyduje o zwycięstwie lub przegranej coś dzieje się z mym umysłem, emocjami i ciałem, coś czego nie jestem w stanie kontrolować, zwyczajnie nawalam, wrodzony brak pewności siebie. w środę wykąpałem się, ubrałem koszulę, i zjadłem jajecznicę, wyjechałem wcześniej z godzinnym zapasem, nie znając drogi liczyłem się z możliwością lekkiego opóźnienia. spadł śnieg, a temperatura minimalnie przewyższała granicę topnienia lodu, było mokro, wsiadłem w swój samochód, odpalił z lekkim zawahaniem, jakby chciał powiedzieć: nie dzisiaj tylko nie dzisiaj. fordy są wrażliwe na wilgoć. droga była kręta a moja wyobraźnia próbowała dopasować zapamiętaną trasę w istniejący układ dróg, jedno skrzyżowanie, światła, jakiś objazd, po jakimś czasie jazdy drogami które zwykle zaznaczone są na mapie kolorem żółtym, wjechałem w miasto, fakt ten był niezgodny z zamierzonym planem, miasto miałem ominąć, zatrzymałem się gdzieś przy drodze na jakimś wjeździe i wszedłem do sklepu, była tam mapa, zerknąłem na nią, po chwili poszukiwań odnalazłem ulicę gdzie miałem dojechać. na światłach prosto, cały czas prosto, później w prawą stronę. analizując mapę poczułem ciśnienie w pęcherzu, nie tylko nie w tej chwili, przyszło nagle i było wyjątkowo intensywne. - czy jest tu jakaś toaleta - zapytałem - nie niestety nie mam tutaj WC. z mocnym dyskomfortem kontynuowałem jazdę, czas uciekał, pozostało mi 10 minut na znalezienie siedziby firmy, uczucie w pęcherzu zaczynało być nieznośnie, zatrzymałem się w bocznej drodze, wyszedłem na pole całkowicie pokryte 30 centymetrową warstwą śniegu i zacząłem lać, ulga. zapytałem jeszcze w pobliskim domu  o drogę i wszystko było jasne. dojechałem, przy bramie wjazdowej przywitał mnie ochroniarz, sprawdził czy faktycznie jestem umówiony i wydał mi przepustkę. średniej wielkości parking wzbudził we mnie pozytywne emocje, było gdzie zaparkować a do budynku można było wejść bezpośrednio z placu. na pierwszy rzut oka budynek sprawiał wrażenie magazynu, w środku gdzieniegdzie jeszcze nie dokończony remont, ale wszędzie schludnie i przyjemnie, wnętrze łączyło styl nowoczesnego przeszklonego biura z klimatem rustykalnych belek drewnianych łączących się przy suficie. zapoznałem się a z zarządem z którym miałem rozmawiać, bardzo sympatyczne osoby. na koniec, pani prezes, młoda kobieta, brunetka, atrakcyjna, zapytała o taniec - pierwszy raz widzę żeby programista miał w CV w zainteresowaniach taniec - tak jestem nietypowym programistą, tańczę, chodziłem na towarzyski, teraz zapisałem się na salsę, jest fajnie. po chwili prezez poprosił kierownika programistów. nie zadawał pytań technicznych, pytania co robiłem, co chciałbym robić, jakie jest moje doświadczenie, obserwował mnie, w pierwszej chwili tego nie uchwyciłem ale myślę że był świetnym psychologiem, wiedział czy będę pasował do jego zespołu. rozmowa została zakończona, wyszedłem pożegnałem się, zadzwonimy do pana na początku przyszłego tygodnia. droga powrotna była zdecydowanie krótsza, choć jechałem nieco innymi drogami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz