sobota, 28 stycznia 2012

wszystko zaczęło się w 1981 roku drugiego października w piątek nad ranem, a ściślej rzecz biorąc późną nocą grubo po dwunastej, urodziłem się. mama nie miała łatwo, rok później przyszedł na świat mój brat, tata pracował cały dzień, mieszkaliśmy w małym mieście w wynajmowanym domku, który opalało się węglem. z tego okresu nie pamiętam wiele szczegółów jednak pozostało coś co zostanie mi do końca mojego życia, blizna, wewnętrzną stronę prawej dłoni przypaliłem żelazkiem próbując oburącz podnieść ciężki przedmiot, czy już wtedy byłem autoagresywny? nie wiem, później byłem na pewno. pamiętam jedno zdarzenie, które szczególnie zapadło mi w pamięć, obok naszego domku mieszkali bardzo sympatyczni ludzie, często zajmowali się nami kiedy rodziców nie było w domu, bawiliśmy się w ich małym ogródku. pewnego razu biegłem przed siebie i nagle straciłem grunt pod nogami, wpadłem w wykopaną nieprzykrytą dziurę, okazało się że to było szambo, widok trawy na wysokości moich oczu pozostanie w mej pamięci do końca życia. po dwóch latach życia w nie łatwych warunkach rodzice dostali przydział w niedalekim większym mieście, było to mieszkanie na świeżo wtedy wybudowanym blokowisku, to mój prawdziwy dom, stąd pochodzę i tu się wychowałem. Chodziliśmy z bratem do przedszkola, widzieliśmy je z okna kuchni naszego mieszkania, rano zaspani zawsze obserwowaliśmy czy już się świeci, czy już można iść, szliśmy razem, ja zawsze z przodu brat za mną, wtedy nie sądziłem że kiedy dorośniemy tak bardzo kolejność ulegnie zmianie, prawdę mówiąc wtedy nic nie sądziłem, uczyłem się wiązać buty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz